Na wszelki wypadek już na wstępie
zaznaczam, że to tylko tytuł jest nieco przewrotny, …....i aby nikomu nie
przyszło do głowy, iż jestem apologetą
starego PRL-owskiego porządku, mimo iż
żyło się mnie i mojej rodzinie całkiem nieźle: mieszkaliśmy w bloku, co w
tamtych latach było raczej nobilitacją, zawsze miałem co jeść, nawet drugie
śniadanie miałem przyrządzane w sposób wyrafinowany, rodzice nieustannie wysyłali
mnie na jakieś tam kolonie, zimowiska, obozy, rajdy i nie wiadomo co jeszcze;
zresztą, ... tak wszystkie dzieciaki jeździły, gnębili mnie dodatkowymi
lekcjami, a później ponieważ chciałem, to zdobyłem dobre wyższe wykształcenie,
z pracą, również tą w cywilu, nie było
żadnego problemu. Żadnych tam ekstrawagancji, normalne życie, jakie wiodła
absolutna większość Polaków.
Taki to był straszny
socjalistyczny los przeciętnego rodaka, wszyscy mieli w miarę równo, jakkolwiek
jak zmienić pierwszą literkę, to też byłaby prawda. Dzisiaj, nade wszystko
cenię swoją niezależność, a to od kogokolwiek i czegokolwiek.
Ale do
rzeczy. Zadziwiają mnie ludzie, którzy cały poprzedni ład przekreślają,
nazywając go syfem i niewolą. Trochę to
śmieszne, gdyż najczęściej mówią o tym tzw elity, które uzyskały podwaliny
swojego dostatniego życia właśnie w tamtych czasach. Czy totalnie plując
na PRL, nie chcą przypadkiem zaczarować
rzeczywistość, aktualną rzeczywistość, która dla większości, niestety, nie jest
tak przyjazna jak dla mnie. A jednocześnie, bez skrupułów i mrugnięcia okiem wyprzedają, prywatyzują te
wszystkie „wypracowane przez wstrętny socjalizm” dobra; - zakłady przemysłowe,
szkoły, przedszkola, obiekty użyteczności publicznej, infrastrukturę, bloki
mieszkalne etc. etc – nade wszystko, odnosi się wrażenie, dla kontynuacji pomyślności nielicznych,
najczęściej dziwnie powiązanych rozlicznymi więzami. Żeby jeszcze mieli jakąś
koncepcję rozwoju dla pomyślności większości, ale nie, oni tylko najczęściej
administrują z myślą przewodnią: czy jest jeszcze co sprzedać ?!
Jako
zwykły obywatel miasta, interesuje mnie oczywiście nade wszystko moja Mała
Ojczyzna - Brzesko, gdzie już żyję ponad
ćwierć wieku, i na pewno już tu zostanę, troszkę z przyzwyczajenia, i przekory,
trochę dla wygody, bo przecież żyje mi się tu dobrze. I dlatego, będąc
człowiekiem doświadczonym i pragmatycznym, obawiam się, że któregoś dnia w
wyniku działań żałośnie
nieodpowiedzialnej władzy z jaką niestety mamy obecnie do czynienia, te
wszystkie pozytywy małego miasteczka staną się mirażem. Trzeba uwierzyć, iż jak
nie będzie gminnych pieniędzy, to wiele instytucji i cywilizacyjnych udogodnień
nie będzie działało wcale bądź funkcjonować będą w ograniczeniu. To nie jest
fikcja, tak się dzieje, kiedy bankrutuje gmina. Ktoś powie: sprzedaż dom i
wyjedziesz, masz kasę. Otóż, figę prawda; -
bo komu i za ile sprzedamy, jak wszyscy mający pieniądze stąd
pouciekają. I jest jeszcze jedno: jak na wstępie pisałem po czasach PRL-owskich
było co sprzedawać przez ponad 20 lat, no ale teraz to chyba pozostaną tylko
hasła, np. Komuno wróć!
W tekście Kocha, lubi, szanuje...
już dokładnie przybliżyłem co sądzę o jakości naszej lokalnej władzy. Nie będę
się więc powtarzać, gdyż tym razem istotne są przesłanki, którymi się kieruję i
staram się przekonać innych. Czyli reasumując, działania moje są jak
najbardziej obarczone prywatnym interesem, gdyż w dalszym ciągu chcę wygodnie żyć
w Brzesku, a ekipa Pana burmistrza Wawryki tego w żadnym stopniu mi nie
gwarantuje. Chude dni dla miasta dopiero nadejdą, gdyż z uwagi na dotychczasowe
wieloletnie wyjałowienie gminnego budżetu, a właściwie grabieżcą gospodarkę,
przyszła władza będzie musiała podejmować niebywałe przedsięwzięcia, aby
utrzymać dotychczasowy standard. Większość aktywności tejże władzy pochłaniać
będzie sprawna obsługa milionowych zobowiązań finansowych, oraz bieżących
wydatków. Jednocześnie należy zdawać sobie sprawę z tego, iż obniżą się dochody
własne gminy, a niezadowolenie społeczne sięgać będzie zenitu. Z nowych
funduszy unijnych nie bardzo będzie jak korzystać, z uwagi na braki własnych
środków i zamknięcie dostępu do kredytów bankowych, a wypuszczone ewentualnie
własne obligacje kupi co najwyżej idiota, a przecież idioci pieniędzy raczej
nie mają. I tak koło się zamyka.
Trzeba
będzie, aby ta nowa władza, oprócz wielkich kwalifikacji miała dużo szczęścia,
no i poparcia światłych obywateli. To będzie robota dla niezwykle sprawnych i
doświadczonych menadżerów w nieograniczonym wymiarze godzin pracy, a właściwie
służby społecznej, to będzie brudna i niewdzięczna misja sprzątania tego
nieprawdopodobnego bałaganu pozostawionego przez ekipę Pana Wawryki i heroiczna
próba utrzymania się na powierzchni. Być może, po kilku latach, uda się
zatrzymać regres i przywrócić rozwój. To będą musieli być ludzie, którzy
spełniając powyższe kryteria, jednocześnie będą rozumieć i stosować zasadę
koncyliacyjności władzy., gdyż inaczej w jakimś sensie wróci istota tytułowego
hasła.
Andrzej Małek, były wieloletni
komendant policji w Brzesku, Tarnowie, Krakowie, doradca ds.
Zarządzania Procesami Biznesowymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz