Tragikomedia – utwór łączący treści tragiczne i komediowe. Nazwa wprowadzona została przez rzymskiego komediopisarza Plauta i charakteryzowała się rozluźnieniem zasady
trójjedności, skomplikowaną fabułą i intencją wywołania u odbiorcy innych
emocji niż po lekturze utworu tragicznego /Wikipedia.pl/.
Powyższa
formuła wprost idealnie odnosi się do naszej brzeskiej rzeczywistości i
choć nie będzie tutaj nużących
personalnych impresji, to nie sposób ponaigrywać się pewnymi skojarzeniami.
Nigdy nie byłem politykiem i nie
chciałbym nim być, mimo że prawie całe zawodowe życie spędziłem w ich cieniu. A może dlatego właśnie, bo to
pozwoliło mi, i w dalszym ciągu pozwala,
na pewien dystans do tych ludzi. To tak jak byś pracował na zapleczu
kuchni, w jakimś barze czy knajpie, gdzie jak się człowiek
naogląda jak się przyrządza te pyszne, okazałe,
później podawane oficjalnie na stół dania, to odchodzi apetyt i człowiek ma ochotę na proste dania, najlepiej przyrządzone przez samego siebie
Polityk winien to być człowiek,
jak już wspomniałem w uprzednim tekście pt. „Kocha...lubi...” o nieprzeciętnych walorach, posiadający
kwalifikacje wynikające nie tylko z posiadanego wykształcenia, ale również
będących pochodną osobistych predyspozycji. Standardy te dotyczą każdego
szczebla władzy; od sołtysa do premiera, obowiązują w Warszawie, Krakowie, jak
i w Kłaju czy Brzesku. Jak wygląda rzeczywistość, - to prawie wszyscy wiemy,
nie tylko w oparciu o własne doświadczenia i bystrość umysłu, ale nadto na
podstawie ogólnodostępnych badań socjologicznych. Uczciwie przyznaję, że
istnieją, a nawet takich spotkałem przyzwoici politycy, być może nie idealni,
ale jednak. Ktoś, kiedyś powiedział, że mamy takich polityków, na jakich
zasługujemy i są oni odzwierciedleniem nas. Niestety ...nie obejdziemy
się bez polityków, gdyż są oni elementem organizacji każdego społeczeństwa,
czyli starajmy się ich naprawiać, tak jak ja to staram się czynić.
Profesjonalizm, etyka działania są
to podstawowe przesłanki zawodowego polityka, a takich przecież mamy, bądź
chcemy mieć w Brzesku, a nawet jeżeli nie do końca jest to prawda, to
przynajmniej już w sferze ich finansowego zaspokojenia, możemy już być w pełni
ukontentowani. Tylko czy to nie jest nasza zbytnia rozrzutność, że mając
aktualnie niekoniecznie ekstraligowych zawodników, płacimy im jakby tacy byli, mimo iż przez kolejne sezony nie
przynoszą nam jakichkolwiek sukcesów. No,
chyba że akceptujemy taki stan rzeczy, gdyż nasi „zawodnicy” są nieprawdopodobnie dla nas mili, szanują nas,
starają się, sami sobie ujmują, lepszych i tak nie znajdziemy. Czy tak jest,
niech każdy sobie sam odpowie.
Moja ocena w tym względzie jest
negatywna, - zadziwiająco późno, -
ale cóż, nawet moja anielska cierpliwość musi mieć kiedyś swój kres, i nie
chodzi tu nawet o nieporadność, nieskuteczność i brak wizji przyszłości. Tu
chodzi o coś dodatkowego: otóż nasi „zawodnicy”, których wybraliśmy, - zauważywszy, że coraz więcej
„selekcjonerów”, czyli nas wyborców,
staje się co raz bardziej zdegustowanymi i zawiedzionymi wynikami swoich
pupili, a ONI nie uderzają w pokorę,
nawet nie próbują z szacunkiem dla nas wytłumaczyć się, - lecz podejmują
nieetyczne przedsięwzięcia, określane takimi terminami jak: dekonstrukcja,
dezinformacja, de … etc, tak powoli przywracając byt już kiedyś istniejący: MY
i ONI. My, czyli cały ten społeczny motłoch, Oni,- czyli władza, która wie co
jest dla nas najlepsze, nietolerująca krytyki, stawiająca się ponad
małostkowością i głupotą, w ich mniemaniu, tego społecznego żywiołu, jakim to MY mamy
być. W ostateczności ONI zakładają nawet
wymianę tego nierozumnego społeczeństwa, to według ich MY jesteśmy
niedoskonali, wręcz niegodni ich uwagi.
Tragikomedia, jak na wstępie
zaanonsowałem, staje się naszym udziałem. To MY a nie ONI w demokracji winni być
beneficjentami tego systemu. To MY ich wybraliśmy, nawet jeżeli nie
poszliśmy do urny, gdyż właśnie poprzez swe zaniechanie uczestnictwa w
demokratycznej celebrze, jakimi są wybory,
pośrednio wybraliśmy takich właśnie władców. Tak powstaje
utwór czyli życie, gdzie treści z tragedii współgrają z komediowymi igraszkami,
kiedy przy niezwykle skomplikowanej fabule
jasność intencji zanika. Tylko dlaczego MY
mamy po raz kolejny przyjmować rolę niekoniecznie nam odpowiadającą, która już
na wstępie stawia nas na przegranym polu, szczególnie w kontekście intencji, z
którymi się nie utożsamiamy.
autor: Andrzej Małek - były wieloletni komendant
policji w Brzesku, Tarnowie, Krakowie doradca ds. Zarządzania Procesami
Biznesowymi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz