8 kwietnia tego roku
zmarła premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Była chyba ostatnim
politykiem w powojennej Europie do której odnoszą się strofy Horacego o
"pomniku trwalszym od spiżu". Zbudowała fundamenty dobrobytu
współczesnej Wielkiej Brytanii, przyczyniła się do upadku "żelaznej
kurtyny", a przede wszystkim nie musiał uciekać się do sztuczek z
parytetami czy "ministrą", aby uzasadnić swoją obecność w polityce i
swoją nieudolność skrywać pod hasłami politycznej poprawności i feminizmu.
Niestety po erze
"spiżowych" polityków jak; Konrad Adenauer, Robert Schumann, Alcide
de Gasperi, Ronald Reagan, Margaret Thatcher nadeszły czasy polityków
"teflonowych". Teflonowych czyli takich po których problemy spływają
jak po przysłowiowej gęsi. I kiedy pojawi się jakieś wyzwanie np. kryzys
gospodarczy wtedy "teflonowi politycy" miotają się bezradnie.
Polska po 1945
znalazła się w jeszcze tragiczniejszej sytuacji. Nie warto nawet wspominać o
sowieckich namiestnikach; Bierucie, Gomułce i Jaruzelskim. Po 1989 roku
nadeszły czasy najpierw wykreowanych przy okrągłym stole "mężów
opatrznościowych", a teraz żyjemy w epoce marketingowych produktów. Przez
ostanie 24 lata mamy do czynienia z dawnymi TW ustawianymi usilnie na cokołach,
p prezydentem RP zataczającym się na polskim cmentarzu w Charkowie, po błaznów
wyposażonych w świński ryj lub słoik z karaluchem. Stefan Wyszyński i Jan Paweł
II to ostatni Polacy o których można z czystym sumieniem powiedzieć - mężowie
stanu.
Prawidła jakie rządzą
polityką światową i europejską stopniowo docierają nawet do grajdołków
powiatowo - gminnych. Burmistrzowie, wójtowie i radni najmniejszej gminy uczą
się szybko jak "powlec się teflonem". Jedną z zalet teflonu jest nie
przyleganie do jego powierzchni zanieczyszczeń, "teflonowy polityk"
lubi wypinać swoją wątłą pierś po zaszczyty, a problemy mają po Nim spłynąć
szybko i bez śladu.
Kilka tygodni temu na
jednym z brzeskich portali pojawiły się zdjęcia stert śmieci zalegających przy
śmietnikach i rudery nadającej się do rozbiórki. Po publikacji zdjęć przyszedł
czas na reportaż miejscowego dziennikarza, a nawet wiersz o ruinie. Z reportażu
nadanego w TVP Kraków wynikało, że włodarze gminy nie mogą w sprawie
rozpadającego się domu nic zrobić, ponieważ to "własność prywatna".
Niestety na wspomnianym portalu pojawił się artykuł "Stan niemożności
czy?", którego autor opierając się na opiniach ekspertki udowodnił, że
sformułowanie o własności prywatnej to próbka "teflonu politycznego"
naszych gminnych decydentów. Autorze wspomnianego wcześniej artykułu, tak to
stan niemożności. Niemożności intelektualnej i wolicjonalnej. Oni są jak nasi
piłkarze w meczu z Ukrainą - po prostu mecz się im nie ułożył.
Tombak bywa czasem
(częściej piryt) nazywany "złotem głupców". Były kilka lat temu w
naszym mieście przypadki, że krążący po ulicach Brzeska Romowie(broń Boże
Cyganie bo to politycznie niepoprawne) próbowali wciskać przechodniom
"złotą biżuterię" po wyjątkowo okazyjnych cenach. Romowie jednak
cyganili, a złoto okazywało się tombakiem. No, ale mamy też "tombak
polityczny". Tutaj chciałbym się odnieść do tekstu zamieszczonego na tym
blogu, a zatytułowanego "Od przełomowego roku mineły już trzy lata".
Wiadomo, że teraz wybudować dom lub kupić mieszkanie to nie lada wyzwanie i
władze naszej gminy postanowiły wyjść na przeciw potrzebom rodzin. Jak
pomyśleli tak zrobili i jak obiecali tak obiecali. Uczy przecież Donald Tusk,
że obietnice są po to, żeby je składać.
Tak sprzedano mieszkańcom gminy "polityczny tombak" i to jest
mistrzostwo, ponieważ żaden policjant lub sędzia nie będą się czepiać. Tylko co
jest de facto groźniejsze? Dać się nabrać ulicznemu cwaniakowi, czy uwierzyć
dużym i małym politycznym manipulatorom?
W jednej z
przeczytanych ostatnio książek spotkałem się z zaczerpniętymi z języka
włoskiego powiedzeniami; "sprzedawcy dymu" i "sprzedawanie
dymu". W języku polskim najlepiej tym włoskim powiedzeniom odpowiada nasze
obiecywanie gruszek na wierzbie. Wydaje mi się, że włoskie powiedzonka o
handlowaniu dymem bardzo dobrze ilustrują postawę współczesnych polityków i
tych wielkich waszyngtońsko-brukselsko-warszawskich oraz naszych małych
gminno-powiatowych. Dym zaciera kontury i powoduje łzawienie, a wtedy łatwiej
wmówić, że obietnice to działanie, a tzw. fakty medialne to opis rzeczywistości
i po portfel łatwiej sięgnąć choćby pod pozorem troski o ekologię. Rządzą nami
następcy Harry' ego Houdini'ego i uczniowie David'a Copperfield'a. Dym sączy
się cały czas, ale są takie chwile - kiedy rozpalane są wielkie ogniska i
sprzedawcy tombaku ruszają na wielkie łowy. W przyszłym roku znowu promocja
"na dym i tombak" dwie kampanie wyborcze; do Parlamentu Europejskiego
oraz wybory samorządowe. Może już czas pogonić sprzedawców tombaku?
Przewietrzyć nasz dom ojczyznę, gminę i powiat z dymu pustych obietnic?
Przecież już mickiewiczowski Ksiądz Robak vel Jacek Soplica wołał
"oczyścić dom dzieci"!
Niktważny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz