Rafała
Ziemkiewicza można nie lubić z wielu powodów. Zwolennicy PO zaczną zżymać się
na dźwięk nazwiska Ziemkiewicz przypominając sobie kolejne porcje krytyki jakie
spadają na rząd i "umiłowanego przywódcę" w artykułach dziennikarza. Sojuszowi
"postkomunistów i postępowców"
Ziemkiewicz kojarzy się od razu z "czarnosecinno-faszystowską"
endecją. Także "prawa strona mocy" zachwiała się w uznaniu dla publicysty
po Jego kolejnych woltach zawodowych.
Nie można
odmówić Rafałowi Ziemkiewiczowi; lekkiego pióra, opowiadania o sprawach
polityczno-ekonomicznych z narracją godną niezłych powieści, tworzenia bon
motów przechodzących do powszedniego języka. Takie książki jak;
"Michnikowszczyzna", "Polactwo", "Czas wrzeszczących
staruszków" opisują Polskę okresu tzw. transformacji ustrojowej, wskazują
i definiują największe problemy i zagrożenia III RP, a przede wszystkim w
odróżnieniu od "uczonych traktatów" wielu politologów i socjologów
docierają do dziesiątek tysięcy czytelników.
W jednej ze
swoich książek publicystyczno-politycznych Rafał Ziemkiewicz tworzy pojęcie
"kisielu" czyli substancji, która utrudnia codzienne funkcjonowanie
praktycznie każdego Polaka. Nie chodzi tutaj o następny po; soli drogowej w
produktach spożywczych lub koninie w wołowinie(!?) wynalazek kulinarny, lecz
kombinację formalnych i nieformalnych powiązań, durnowatość przepisów i
sobiepaństwo urzędników.
"Kisiel"
Ziemkiewicza może się na pierwszy rzut oka wydawać następnym zgrabnym chwytem
retorycznym autora - do czasu jednak. Do chwili kiedy sami, tutaj w małym
prowincjonalnym mieście nie poczujemy, że "coś" faktycznie spowalnia
nasze ruchy, że realizując nasze cele i marzenia musimy się zmagać z jakąś
"niewidzialną materią". Wszystko to może się wydawać "bajaniem
sfrustrowanego malkontenta" - ale spróbujmy postawić kilka pytań.
Czy zdarzyło się
Państwu, a może państwa dzieciom względnie wnukom brać udział w konkursach na
stanowiska urzędnicze? Po pierwsze trzeba się wykazać niemałą skrupulatnością i
spostrzegawczością, aby o takiej możliwości się dowiedzieć. Nie jest to bowiem
wiedza ot tak powszechnie dostępna, szczególnie w czasie kryzysu. I kiedy już
udało się złożyć aplikację i rozpocząć procedurę, nie macie Państwo wrażenia,
że "inni" mają łatwiej, a Was spowalnia jakiś "kisiel"?
Czasem wystarczy zerknąć na ogłaszane wyniki rekrutacji - niby przepisy o tzw.
dziedziczeniu zawodów już dawno nie obowiązują, ale niektórzy chyba o tym
jeszcze nie słyszeli. I tak na naszych oczach tworzą się prawdziwe "dynastie
urzędnicze". Czasem, aż dziw , że w jednej rodzinie rodzą się w zasadzie
tak wąsko uzdolnieni i wyspecjalizowani ludzie.
Jeśli
prowadzicie Państwo lub Wasi krewni, przyjaciele, znajomi działalność
gospodarczą możecie się spotkać z "kisielem" o innym smaku-gatunku.
Tenże kisiel ma dwojaką naturę spowalniająco-agresywną. Podział tortu nastąpił
już dawno. Kto kwestionuje granice stref wpływów lokalnych "baronów
biznesowych" może się przekonać o możliwościach "kisielu" w tej
dziedzinie. Konwencjonalnie mamy do czynienia z reguły z drobnymi potknięciami
np. permanentnymi porażkami w ubieganiu się o konktrakty z publicznych
zamówień. Bywa, są "lepsi i lepsiejsi". Jeśli jednak ktoś nie chce
respektować niepisanej zasady, że niektórym "rekinom lokalnego
biznesu" przysługuje nieformalny tytuł "primus inter pares" to
wspomniany kisiel pokazuje swoje drugie, gorsze oblicze. Cała seria kontroli z
odpowiednich urzędów szybko wybije początkującemu biznesmenowi wiarę w prawa
wolnego rynku, pokaże miejsce w szyku i nauczy szacunku dla innych.
No, a taka
zbożna i wydawałoby się krystaliczna sfera życia jak działalność społeczna?
Gdzieś ? Czasem? Kiedyś? W wyniku jakiegoś niedopatrzenia, coś się czasem
wymknie na powierzchnię. Łypną do Nas znajome nazwiska, które przewijają się
przez lokalne media w coraz to innych charakterach. I ma człowiek takie niemiłe
uczucie, że to wszystko się ze sobą łączy. Ci sami ludzie w lokalnej polityce.
Te same osoby w stowarzyszeniach lub fundacjach. Wspomniane stowarzyszenia obiektywnie i dla dobra ogółu podejmujące swoje decyzje.
Tytułowy kisiel
Rafała Ziemkiewicza to zjawisko realne i wbrew pozorom namacalne. Kiedy być
może kolejny raz Państwo sami, albo wasze dzieci z rozżaleniem dowiecie się, że
w wyścigu o dobrą publiczną posadę zajęliście zaszczytne drugie miejsce. Kiedy
znowu waszej firmie umknie z nieznanych względów szansa na godziwy zarobek, a w
zamian pojawią się tabuny inspektorów i kontrolerów. Nie pomstujcie na los,
fatum, Nostradamusa i kalendarz Majów. To są emanacje wspomnianego
"kisielu" lub "grupy właścicieli gminy i powiatu".
Rozwiązań w tej
sytuacji jest kilka. Spuścić pokornie głowę i zająć miejsce jakie nam Ci
"demiurgowie" przyznali w "swoim" świecie. Pieprznąć tym
wszystkim i dołączyć do rodziny oraz znajomych w Londynie lub Dublinie.
Wreszcie podjąć walkę z tą "kleisto-błotnistą" substancją - walkę o
prawo do szczęśliwego i godnego życia tutaj - prawo, które przysługuje Nam, a
przede wszystkim naszym dzieciom i wnukom. O rzeczywistość w której o sukcesie
i powodzeniu będą decydować; zdolności i pracowitość, nie zaś dziedziczne
niczym w średniowiecznym feudalizmie niejasne uprawnienia i powiązania.
Oglądali Państwo
"Gangi Nowego Jorku", "Dawno temu w Ameryce" lub najnowszy
film Tarantino "Django" Czy patrząc na obraz USA przedstawiany w tych
w filmach można się nie zdziwić, że "Ameryka" doszła do tej pozycji.
Kraj pożerany przez; polityczną korupcję, rasizm, zorganizowaną przestępczość -
stał się supermocarstwem, symbolem, ostoją i arsenałem demokracji, a przede
wszystkim prawdziwą "promises land" dla milionów ludzi, którzy
uwierzyli w swoje "prawo do szczęścia"
Zresztą nie
trzeba szukać przykładów za Atlantykiem. Nasi pradziadowie w 1918 roku stawali
przed wielokrotnie trudniejszym zadaniem i podołali wyzwaniu. Możemy akceptować
istniejącą sytuację, ale zastanówmy się jakie Jutro przygotowujemy Dzisiaj
naszym Bliskim.
autor: NIKTWAŻNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz