Masz temat na artykuł? Chcesz spróbować swoich sił? Napisz do nas: portal.brzeszczanin@gmail.com Gwarantujemy anonimowość!!

piątek, 5 lipca 2013

Władza na dobre czasy

Wróćmy na chwilę pamięcią do roku 2007. Nareszcie udało się obalić reżim IV RP, dzięki Barackowi Obamie świat miał się pogrążyć w miłości i pokoju, natomiast obowiązująca od trzech lat wspólna europejska waluta była początkiem drogi do powszechnego dobrobytu od Aten po Dublin. Polskie samorządy pogrążyły się w "unijno-dotacyjnych zapustach" hołdując zasadzie "czapkę sprzedam, pas zastawię..." Co prawda byli malkontenci szeptający, że pokojowa Nagroda Nobla dla Obamy to (nomen omen) na kredyt. Co trzeźwiejsi ekonomiści przestrzegali przed zaprzęganiem do jednego "wozu euro" tak różnych gospodarek jak; grecka i niemiecka lub portugalska i francuska. W Polsce też nie brakło frustratów powątpiewających w realność kilkuset obietnic Donalda Tuska z jego pierwszego expose.

Mamy rok 2013 i co pozostało ze złudzeń? USA pod wodzą "proroka ery Wodnika" inwigilują i szpiegują swoich sojuszników. Euro zamiast dobrobytu stało się drogą do nędzy milionów Europejczyków. A polskie samorządy? Sprzedają na wyprzódki wszystko poza fotelami wójtów, burmistrzów, prezydentów. Trzeba postawić pytanie, czy ludzie którym oddaliśmy w ręce nasz los są zdolni sprostać wyzwaniom rzeczywistości.
Przenieśmy się jednak ze światowych salonów na nasze przaśne i swojskie podwórko. Od tragicznej lekcji powodzi w 1997 roku gminny i powiatowy samorząd nie stanął przed poważniejszym wyzwaniem i egzaminem. Zanosiło się na  nieprzerwany błogostan i czas konsumowania unijnych dotacji. Napisałem konsumowania nie inwestowania, bowiem wystarczy sprawdzić słownikowe definicje pojęć; inwestycja i inwestowanie, aby stwierdzić, że większość brukselskich pieniędzy i zaciągniętych kredytów została przejedzona. Grzech bezmyślnej konsumpcji na pozór łatwych pieniędzy z UE dotyczy i władz państwa i samorządów każdego szczebla w większości regionów Polski. Bolesne dowody na to mieliśmy już w 2010 roku. Trzynaście lat po wielkiej powodzi Polska okazała się równie nieprzygotowana jak przed rokiem 1997.
2010 rok obszedł się z naszą gminą dużo łaskawiej niż kataklizm roku 1997. I może to uśpiło naszych samorządowców. Można było dalej się bawić według reguły "show must go on..." Bywać i otwierać, zaszczycać i uświetniać. Brylować w lokalnych mediach niczym celebryci dbający o sfotografowanie lepszego profilu. Lać w uszy wyborców miód kolejnych obietnic czerpiąc wzory z Warszawy. Wszystko się kręciło do tragicznej czerwcowej soboty 2013 roku. Chociaż nie można powiedzieć, że nie było ostrzeżeń. Ile dni przed tragiczną ulewą mieszkańcom Bucza po obfitych opadach zagroziły podtopienia? Kiedy dowiedziano się, że wadliwe odprowadzenie wód z autostrady grozi miejscowościom; Wokowice i Szczepanów? Czy to nie były wystarczające sygnały, że "mała infrastruktura hydroteczniczna" na terenie naszej gminy może nie sprostać poważniejszym wyzwaniom?
Woda zalewająca domy mieszkańców Jadownik postawiła pytanie - konserwacja i poprawa rowów i przepustów, czy wieża na Bocheńcu? Górskie potoki raźno spływające ulicami Brzeska postawiły pytanie - parking w Szczepanowie, czy kanalizacja w mieście? Oczywiście wiem, że wydatki zaplanowane na wieżę i parking nie wystarczą do poprawy bezpieczeństwa powodziowego na terenie gminy. Chodzi o istotę prowadzenia lokalnej polityki. Rzeczywiste potrzeby mieszkańców regionu czy fatamorgany i medialne wydmuszki na których tle można zrobić kilkanaście ładnych fotek?
Wydarzenia ostatnich lat w Polsce, każą postawić kilka ogólniejszych pytań. Pytań bardziej ogólnych, ale odnoszących się i do Warszawy i do Brzeska. Czy nasi rządzący nadążają za wyzwaniami rzeczywistości? Remedium Polski na kryzys gospodarczy ma być mocne uchwycenie się "spódnicy Angeli Merkel". Nasi notable na problemy lokalnych przedsiębiorców wykoncypowali sposób w postaci częściowego ograniczenia ruchu w centrum miasta. I tak można by wyliczać te potyczki "dużych i małych właścicieli Polski" z rzeczywistością, której nie potrafią zrozumieć. Oni nie radzą sobie z teraźniejszością więc jak od Nich wymagać troski o przyszłość. Pardon, o przyszłość swoją jednak dbają - hasło, by żyło się lepiej zobowiązuje i jest aktualne ponad podziałami partyjnymi.. Piszę "Oni" , "Nich" z pełną premedytacją ponieważ to już nie jest "klasa próżniacza" to prawdziwa biblijna plaga szarańczy. Nie wystarczą już posadki i synekury dla znajomych królika. Można przecież kupować garnitury, cygara, ekskluzywne alkohole za środki publiczne i wszystko to uzasadnione społecznym i państwowym interesem. Czytając informacje o tych garniturach i cygarach przypomniały mi się opisy Sowietów wkraczających do Polski najpierw w 1939, a później 1945 roku. Orgia kradzieży, wszystko "trofiejne". Jaka jest różnica między krasnoarmiejcem dumnie paradującym z kilkoma zegarkami na rękach i politykiem paradującym w garniturze kupionym ze środków publiczno-partyjnych?
W przyszłym roku zaczyna się długi maraton wyborczy i jest to być może ostatnia szansa na zmianę na lepsze. Jeśli poraz kolejny damy się zwieść obietnicom Tych co zawiedli już nie raz i nie dwa przegramy przyszłość swoją i swoich najbliższych. Nie nię będzie katastrofy, będzie raczej schyłek PRLu. Na papierze mocarstwo i potęga, a rzeczywistość będzie skrzeczała. Będziemy co kilka lat wylewać wodę i muł z naszych domów słuchając tłumaczeń w stylu Hanny Gronkiewicz Waltz; "...klimat się zmienia i trzeba się do tego przyzwyczaić...". Jeśli zmienia się klimat to może czas na zmianę polityków? Może czas na odsunięcie ludzi o mentalności kacyków? Przysłowie mówi " dopóty się pies nie nauczy pływać dopóki się mu wody do uszu nie naleje". Umiemy już pływać?
                                                                                                                                                              Niktważny

1 komentarz:

  1. Odnośnie wieży widokowej. Są pieniądze na infrastrukturę turystyczną - są i na oczyszczenie rowów. Tylko trzeba chcieć.

    OdpowiedzUsuń